Wielkie Wrażenie.

No idzie jesień, no. Nie to żeby przesadnie przeszkadzało mi słońce, ale ze szczerym utęsknieniem wypatruję już ulubionego płaszcza, herbaty z cytryną i wieczorów z kocem i książką.

Czekam zmiany, bo wrzesień za każdym razem jest dla mnie trochę początkiem. Czekam jak pierwszoklasista nowego piórnika. 😉 Trochę ze strachem, a trochę z ciekawością i zaintrygowaniem.

W tym roku wrzesień jawi się przede mną jednak znacznie łagodniej. I to nie tylko ze względu na pogodę, która nie do końca o nim przypomina. Bo i praca już w miarę oswojona, mieszkanie nie takie nowe, a fakt, że w Domu znów ktoś na mnie czeka – okazał się w ogóle super.

Powtarzalność, bezpieczeństwo, rutyna..(?) Hola hola..

(…)

Kilka dni temu odwiedził mnie w pracy uroczy 7-latek ze swoim tatą. Stosunkowo młodym, aczkolwiek łysawym już panem. Lekarzem bliżej nieznanej mi specjalności.
Szybko okazało się, że pan nie ma żadnego schematu na nasze spotkanie. Bo chłopiec w poradni niby nie po raz pierwszy, ale to żona zawsze do Państwa przychodziła, ogólnie ona mogłaby powiedzieć więcej na ten temat.

Nie wiem czemu z góry włożyłam pana w szufladkę weekendowych ‚tatów’, którzy o swoich dzieciach wiedzą mniej więcej tyle, ile da się zaobserwować między wieczorynką a buziakiem na dobranoc. Po trochę nieporadnym wstępie pan zdecydował jednak, że można obdarzyć mnie pewnym zaufaniem i poprowadził historię na tyle daleko, że momentami był zmuszony wyrażać obawę, na ile formalna powinna być nasza rozmowa. W międzyczasie wtrącał zdecydowanie zbyt mądre dla mnie określenia, mające lepiej opisać funkcjonowanie jego synka, uporczywie zwracając się do mnie per pani psycholog (niespełnione marzenie do końca nie pozwoliło mi wyprowadzić go z błędu!).

Po spotkaniu z synkiem – rozmowa z panem powinna przybrać charakter pewnego podsumowania z mojej strony. I rzeczywiście nim była, gdyż pan postanowił niemalże wcale nie komentować tego, co miałam mu do przekazania. Chwilę zastanawiałam się, czy pozostawiłam mu na to wystarczającą przestrzeń. Niestety nawet wyraźnie zachęcony – nie dał się sprowokować. Moje wewnętrzne zagubienie zostało jeszcze wzmocnione, gdy podał mi rękę na pożegnanie przyznając, że bardzo pozytywnie odebrał naszą rozmowę.

Po co ta cała historia? Chyba po to żebym z wdzięcznością zauważała jak wiele przede mną. Że wprawdzie zdążyłam poznać już pewne schematy, które bywają w mojej pracy (i życiu!) bardzo pomocne, same w sobie – nie prowadzą one jednak do większego rozwoju. Że czasem zmuszona będę zostać z własnymi wrażeniami całkiem sama. Bo inni mają prawo mnie z nimi pozostawiać. Nie mówić wszystkiego, nie mówić od razu, a czasem po prostu nie mówić wcale.

Jeżeli będziesz codziennie praktykować otwieranie się na własne emocje, na wszystkich ludzi, których spotykasz, i wszystkie sytuacje, w których się znajdujesz, bez zamykania się i z zaufaniem, że jest to możliwe – zaprowadzi Cię to tak daleko, jak możesz dojść.
(cyt. P. A. Levine, Trauma i pamięć. Mózg i ciało w poszukiwaniu autentycznej przeszłości.)

Niech wrzesień będzie mi początkiem nieustannego zadziwienia Człowiekiem.
Niech podobnie jak Gaba zagryzam językiem i połykam, nie uronię ani sylaby (…)

Plan na jesień? Mam nadzieję, że na całe życie. 🙂

Autor

zzyciamalarzy

o wszystkim i niczym a głównie o Człowieku.

Dodaj komentarz